Wielu modelarzy kolejowych budujących realistyczne makiety staje przed trudnym wyborem: jak pogodzić wierność odwzorowania oryginału z ograniczeniami, jakie niesie ze sobą ilość wolnej przestrzeni, którą zamierza się przeznaczyć na makietę? Ten dylemat nie omija nawet twórców makiet modułowych. Średniej wielkości stacja w skali 1:87 będzie miała długość około 15 metrów. Łuki na linii pierwszorzędnej lub magistralnej winny posiadać promienie o wartości rzędu 5-6 metrów, zatem nawet sporych rozmiarów strych w jednorodzinnym domu z pewnością okaże się za mały do ustawienia tam makiety średniej stacji z przyległymi szlakami. Nie każdy zaś dysponuje własną… salą widowiskową lub sportową, na której taka praca z pewnością by się zmieściła. Niektórzy radzą sobie z tym problemem przekłamując (zmniejszając) odległości i promienie łuków. Gdy buduje się makietę lokalnej linii kolejowej z małą stacyjką, wówczas rzeczywiście można – nie tracąc realizmu – zmieścić stację na 5-6 metrach, a promienie łuków zmniejszyć do 2 metrów. Jednakże wykonanie takich skrótów i zmniejszeń na makiecie linii wyższej kategorii spowoduje, że model staje się karykaturą rzeczywistości. Niestety, wielu modelarzy przekonało się, że tego typu przekłamania, połączone dodatkowo na przykład ze zwiększeniem skosów rozjazdów, uczynią z nawet najładniej wykonanej makiety zwykłą „kolejkę” i nie będą postrzegane jako realistyczny model kolei.
W przypadku makiet zwanych prezentacyjnymi (lub – jak kto woli – demonstracyjnymi) wymyślono stosunkowo łatwy sposób rozwiązania tego problemu. Oglądającym widzom pokazuje się po prostu jedynie określoną część makiety – zamkniętą tłem, fryzem i kulisami przestrzeń, a przekłamane łuki i stację techniczną z krótkimi rozjazdami o dużych skosach umiejscawia się zwykle z tyłu – za tłem, w miejscu niewidocznym dla oglądających.
Jest to naprawdę dobry i sprawdzony sposób dla makiet prezentacyjnych, ale co zrobić, gdy chcemy zbudować makietę, która byłaby jednocześnie makietą domową i modułową – umożliwiającą połączenie jej z innymi modułami podczas imprezy? Czy można – zachowując realizm – wykonać ładną, niewielką makietę, która zmieści się nawet w jednym pokoju, w naszym prywatnym mieszkaniu? Oczywiście! Rozwiązań jest kilka. Oto przykład. Można wybrać mniejszą skalę – na przykład wielkość N lub Z. Z pewnością makiety w tych podziałkach okażą się znacznie mniej „miejscochłonne” niż ich odpowiednik w H0. Pamiętać jednak należy, że budowanie w skalach 1:160 lub 1:220 wymaga dużego doświadczenia, a realistyczne odtworzenie elementów krajobrazu, jak i zdobycie lub zbudowanie doskonale poruszającego się taboru jest niezwykle trudne. Co, zatem zrobić, jeżeli chce się pozostać przy najpopularniejszej wielkości H0, a dysponuje zaledwie kilkoma metrami kwadratowymi powierzchni? Czy to oznacza „skazanie” na budowę kręcącej się w kółko kolejki? Powtórzę po raz wtóry – nie musi – i natychmiast dam odpowiedź: wystarczy zbudować model kolei wąskotorowej!
Kolej wąskotorowa to bardzo wdzięczy temat do realistycznego odtworzenia w miniaturze. Daje możliwość zachowania realizmu przy minimalnym zapotrzebowaniu na miejsce. Poza tym chyba wszystkie wąskotorówki mają swój niepowtarzalny klimat. Ich tory często biegną pomiędzy budynkami, gospodarstwami i zakładami przemysłowymi. Szlaki malowniczo wiją się łukami – nawet o bardzo małych promieniach – pomiędzy skalistymi górami albo pośród jezior i bagien, krzyżując się z licznymi drogami kołowymi. Ładną stację w wielkości H0e można odtworzyć nawet na długości 2-3 metrów. Zastosowanie łuków o promieniach rzędu 0,50 m (który dla modelu kolei normalnotorowej w tej skali byłby zupełnie nierealistycznym łukiem „tramwajowym”) będzie zgodne z oryginałem. Do tego wszystkiego przez cały czas „poruszać się” będziemy w skali 1:87, która umożliwi realizację marzeń nawet tym modelarzom, którzy nie posiadają zegrmistrzowsko-jubilerskich umiejętności, niezbędnych do tworzenia modeli w wielkościach N lub Z.
Budowa makiety kolei wąskotorowych dotyczy przede wszystkim tych, którzy chcą odtworzyć w miniaturze świat z epok minionych. Wtedy to koleje wąskotorowe funkcjonowały jako element gospodarki, a nie jako atrakcja turystyczna – jak to jest w naszym kraju obecnie. Wtedy istniało bardzo wiele czynnych linii wąskotorowych, a bocznice „ciasnych torów” docierały wszędzie tam, gdzie transport konny lub raczkujący samochodowy, okazywały się być niewystarczające. Ale z pewnością równie ciekawa byłaby makieta współczesnej, turystycznej wąskotorówki – ot, choćby bieszczadzkiej czy żuławskiej. Przecież ich urok doceniany jest przez kolejowych hobbystów także w XXI wieku.
Budowniczowie makiet wąskotorowych, odwzorowujących polską kolej, z pewnością będą mieli większe kłopoty z pozyskaniem taboru niż modelarze odtwarzający w miniaturze kolej normalnotorową. Ale i na to znajdzie się rada. Tabor kolei wąskotorowych jeżdżący w Polsce był tak różnorodny, że „spolszczenie” dostępnych na rynku modeli lokomotyw i wagonów okazuje się być dość łatwe i – na początek modelarskiej drogi – skuteczne. A później… Później przyjdzie czas na własnoręczne wykonanie modeli typowo polskiego taboru (wszak tym modelarz różni się od kolekcjonera miniaturowego taboru).
Kończąc ten felieton dodam, że temat kolei wąskotorowych jeszcze powróci. Postaram się nieco rozwinąć tematykę budowy makiet w wielkości H0e w formie segmentowej i nie tylko. Na koniec zaś powtórzę hasło zapisane niegdyś w roku 2006 na łamach czasopisma „Świat kolei”: Modelarze – budujcie realistyczne makiety polskich wąskotorówek!
Ja już spróbowałem i zapewniam wszystkich, że warto.