W tym roku na corocznej lipskiej imprezie pod nazwą „Modell-Hobby-Spiel” byliśmy wystawcami. Zaproszenie do pokazania PMM-owej makiety pod nazwą „Z Lewina Leskiego do Bożegopola Mazurskiego” otrzymaliśmy wiosną, podczas prezentacji tej pracy w Sinsheim. Zaprosił nas Niemiecki Związek Modelarzy Kolejowych (BDEF) – co ciekawe – bez pośrednictwa Polskiego Związku Modelarzy Kolejowych.
Transport makiety oraz załogi w składzie: Małgorzata, Monika, Sebastian i Leszek był możliwy dzięki przychylności Prezesa PKP Polskie Linie Kolejowe S.A., który na te kilka dni zezwolił nam na użycie służbowego samochodu marki VW T5.
Jako, że targi Modell-Hobby-Spiel trwają od piątku do niedzieli, wyjazd nastąpił już we czwartek o świcie, a nawet jeszcze przed nim. Wcześniej, we środę po południu, po przyjeździe Sebastiana i Moniki do Gdyni, załadowaliśmy samochód. Podróż do Lipska nie była specjalnie długa i uciążliwa. Na hali targowej nr 3, czekał już na nas Franz i przygotowane stoisko, a nad nim zawieszona pod dachem… polska flaga. Miły akcent ze strony Organizatora! Po przywitaniu ze znajomymi (a było ich niemało) zabraliśmy się za montaż. Rozstawienie makiety przebiegło – jak zwykle – bardzo sprawnie.
Zakwaterowano nas w eleganckim hotelu, zaledwie kilka minut jazdy samochodem od terenu targów.
W piątek, zaraz po śniadaniu, pojechaliśmy na halę. Ostatnie przygotowania, a później już prezentacja makiety dla publiczności. Idealnie sprawdził się przestawiony do przodu pulpit sterowania stacją Lewin Leski Wąsk. To pomysł Seby! Oglądających było wielu, ale czteroosobowa obsługa makiety pozwoliła nam na czasowe zwalnianie jednej osoby, aby móc pooglądać inne prace, odwiedzić stoiska producentów i modelarskie sklepy oraz – rzecz oczywista – sfilmować co nieco.
Po zakończeniu piątkowej prezentacji pojechaliśmy tramwajem do centrum miasta. Oglądaliśmy stare kamienice i stające obok nich nowoczesne budynki. Na zakończenie tej krótkiej wycieczki trafiliśmy – rzecz jasna – na dworzec. Zjedliśmy tam turyńskie (bo z Turyngii) kiełbaski i zobaczyli wielką „dziurę w ziemi”, czyli przebity pod halą dworcową tunel dla miejskiej kolei.
W sobotę, jeszcze przed otwarciem hali dla zwiedzających, powitaliśmy PMM-ową delegację w składzie Karolina, Robert, Czesław i Marcin, którzy już w piątek wieczorem dotarli do hotelu położonego niedaleko Lipska. Później odbyła się „akcja szuflada”, czyli przejęcie przywiezionej „Pyssobusem” z Poznania stacji technicznej, która musiała trafić do Gdyni, Okazało się, że najprostsza droga wiedzie właśnie przez lipskie targi.
Sobotnia prezentacja była łatwiejsza, choćby z uwagi na większą potencjalną ilość osób do obsługi. Ale też publiczności było znacznie więcej niż w piątek. Nie przeszkodziło to nam w nagraniu kilku wywiadów oraz sfilmowaniu co ciekawszych makiet. Odwiedziliśmy oczywiście 27 alejką (Gleis 27), zaglądnęli do Pana Veit’a (czyniąc tam stosowne zakupy), otrzymali kartkę z autografem Hagena von Ortloff’a i pogadali (trochę po angielsku, a trochę na migi) ze znajomymi modelarzami z Holandii i z Niemiec.
Chociaż specjalnym autobusem z Poznania do Lipska przyjechało chyba z 50 osób, to nasze stoisko odwiedziło z tej ekipy zaledwie kilkoro. Widocznie mieli oni zupełnie inny cel wyprawy. A do oglądania było naprawdę sporo. Tradycyjnie hala nr 3 przeznaczona została głównie dla modelarstwa kolejowego. Znalazły się na niej również stanowiska z modelami samochodów, maszyn budowlanych, sprzętem wojskowym, stoiska filatelistów oraz prezentacje różnych dziwnych urządzeń na parę. Na pozostałych halach królowały samolociki, stateczki i okręciki oraz gry i różne różności zwane „kreativ”.
W niedzielę ludzi było znowu sporo, zatem prezentacja naszej makiety trwała praktycznie non-stop. Uruchamialiśmy wąskotorowe pociągi prowadzone parowozami (prym wiodła „Podołka” – jeszcze trochę niedokończona i bez kalkomanii, ale za to z dźwiękiem) i spalinówki serii Lxd2. Od czasu do czasu był załadunek lub rozładunek wagonu transportera. Wiele osób pytało o Ol-kę. Peter Baining nakręcił film o naszej makiecie. Jak zwykle wszystko odbywało się w sympatycznej atmosferze, a publiczność była nadzwyczaj zdyscyplinowana i nikomu nawet nie przyszło do głowy, aby oglądać makietę rękoma zamiast oczami. I dotyczy to zarówno dorosłych jak i dzieci.
Gdy wybrzmiał gong kończący imprezę dowiedzieliśmy się, ze w tym roku Modell Hobby Spiel odwiedziło 94 800 osób. Byliśmy jednym z 665 wystawców z jednego z 15 reprezentowanych tutaj krajów.
Po sprawnym złożeniu makiety i załadowaniu jej do samochodu, (którym można było wjechać na halę – pod samo stoisko) pożegnaliśmy się ze znajomymi i pojechaliśmy do hotelu. Nocleg, śniadanie i w poniedziałek rano trzeba było wyruszyć w drogę powrotną do Polski.
Po południu dotarliśmy w Gdyni, gdzie nastąpił rozładunek i przestawianie kartonów, gdyż już „jedną nogą” byliśmy na następnej wystawie. We środę ładowaliśmy samochód, by we czwartek o świcie wyruszyć z makietą do Francji. Ale to już zupełnie inna opowieść…