W dniach 9-11 lutego odbyły się – zapowiadane wcześniej na naszym YouTube’owym kanale, stronie internetowej oraz Facebook’owym profilu – warsztaty modelarstwa kolejowego. Oprócz członków naszej Grupy Modelarskiej wzięło w nich udział kilkanaście osób z innych organizacji modelarskich oraz modelarzy niezrzeszonych. Wśród nich byli między innymi członkowie gdańskiej „Nostalgii za parą” i Sopockiego Klubu Modelarzy Kolejowych. Trochę szkoda, że doświadczeni i posiadający niemały dorobek modelarze z Sopotu ograniczyli swój udział do pobytu na sali. Liczyliśmy na to, że zgłaszając się na warsztaty zaprezentują oni ciekawe techniki i technologie stosowane przy budowie modeli.
Za to nasz Gość Specjalny, którym w tym roku był znakomity modelarz i producent modeli – Tomasz Stangel – pokazał wszystkim jak praktycznie z niczego można „wyczarować” piękny, miniaturowy świat. Oczywiście zaprezentował on także część swoich wyrobów, którymi wręcz zasłynął w niemal całym europejskim świecie modelarzy kolejowych. Tomaszowi towarzyszyła żona Grażyna, która od początku działalności firmy Stangel współuczestniczy w powstawaniu modelarskich cacek. Niespodzianką był, natomiast, udział wnuczki Wiktorii, która mimo swego bardzo młodego wieku, już potrafi tworzyć modele, wcale nie na dziecięcym poziomie technicznym. No, ale jak się ma takiego dziadka… Zieleń z kłębowiska stalowych drucików, mur z tektury, którą większość wyrzuciłoby do śmietnika, „czary-mary” z masą szpachlową, kilka kresek wykonanych ołówkiem po tekturowej ścianie, parę pociągnięć pędzlem utytłanym w suchej pasteli – właśnie takimi sposobami powstają piękne, realistyczne modele Tomka. Kto chciał, mógł zobaczyć to „na żywo”.
Warsztaty nie miały szczegółowego programu. Każdy robił to, w czym czuł się najlepiej. Były stanowiska taborowców i makieciarzy. Wśród tych pierwszych królowało malowanie, waloryzowanie i patynowanie. Drudzy albo zajmowali się pojedynczymi obiektami, albo pracowali przy segmentach makiet. U jednych był to początek modelarskiej drogi, czyli prace stolarskie, układanie torów, kształtowanie terenu. Inni byli już o krok dalej i bawili się w „ogrodników” tworząc zieleń – od najniższej, po całkiem wysoką. Jeszcze inni poprawiali dobre na… lepsze, bo zgodnie z ideą Grupy Modelarskiej PMM H0 dążenie do osiągnięcia hiperrealizmu jest podstawowym celem działania modelarzy tej organizacji. Nie mogło, rzecz jasna, zabraknąć dwudziestopierwszowiecznego znaku czasu, czyli modelarskiej elektroniki. Nowe systemy, bezprzewodowe sterowanie taborem – to tylko przykłady tego, czego można było „posmakować” na jednym z warsztatowych stolików.
Oczywiście do każdej „warsztatującej” grupki lub modelarza można było się przysiąść, popatrzeć, popytać, porozmawiać, a nawet spróbować samodzielnie wykonać jakąś czynność. Robiąc coś samodzielnie zawsze można było poprosić o radę, konsultację, pomoc lub o ocenę bardziej doświadczoną osobę.
W piątek oraz w sobotę prace przy modelach kończyły się dopiero o godzinie 22. Pewnie trwałyby dłużej, gdyby nie konieczność zamknięcia szkoły przez woźnego. Przez salę przewinęło się ponad 50 osób. Wielu wykorzystało w pełni czas przeznaczony na doskonalenie modelarskiego rzemiosła. Niektórzy wpadli tylko na chwilę (krótszą lub dłuższą), ale wszyscy oni byli mile oczekiwanymi gośćmi przez nas, modelarzy z Grupy PMM H0, którzy – jak co roku – spotkali się, by wspólnie coś zrobić, ustalić, a przede wszystkim „naładować akumulatory” na kolejne kilka miesięcy, bo przecież PMM-owcy na co dzień tworzą swe prace w swych domach, w różnych częściach Polski.
Żegnaliśmy się mówiąc do zobaczenia w tak licznym gronie pewnie jesienią w Czyżowicach. A może już wcześniej, w jakimś zupełnie innym miejscu, bo PMM-owi modelarze mają czasami zupełnie nieprzewidywalne pomysły.