Już po raz jedenasty Klub Modelarzy Kolejowych z Telz (miejscowości położonej niedaleko Berlina) zorganizował wystawę makiet kolejowych. Wzorem lat ubiegłych odbyła się ona w nowoczesnej, jasnej i przestronnej hali sportowej w Mittenwalde. My – jako modelarze z Grupy PMM H0 – gościmy na tej imprezie już od ładnych kilku lat. W tym roku zaprezentowaliśmy aż dwie makiety: model stacji Rusinowo autorstwa Sebastiana i pracę Leszka pod nazwą „Nad dachami Kwidzyna”.
Wystawa w Mittenwalde ma swój niepowtarzalny urok. Organizowana jest przez niewielki klub, co sprawia, że atmosfera panująca w zespole organizatorów i wystawców jest typowo rodzinna. Na przykład śniadania są przygotowywane przez Organizatorów, a konsumpcja odbywa się w salce znajdującej się na terenie hali. Tam też odbywa się sobotnie, wieczorne spotkanie wystawców. Nieodłącznym elementem gastronomicznym jest grill ze smacznymi kiełbaskami i zupa grochowa z kotła. Ale oczywiście główną atrakcję dla publiczności stanowią nie kulinaria lecz prezentowane makiety.
W sobotę, już na długo przed godziną 10, przed drzwiami wejściowymi ustawiła się kolejka osób chętnych do odwiedzenia wystawy. Oprócz biletu każdy wchodzący był stemplowany specjalną pieczęcią na dłoni, co umożliwiało wielokrotne opuszczanie hali wystawienniczej i powrót na nią w dowolnym czasie. W tym miejscu przypomnieć należy, że Brandenburgia – land na terenie którego położona jest miejscowość Mittenwalde – stanowiła niegdyś teren Niemieckiej Republiki Demokratycznej, co do dziś jest widoczne – między innymi w modelarstwie kolejowym. Za sprawą socjalistycznego wychowania dzieci i młodzieży w duchu politechnizacji powstawały wówczas makiety kolejowe typu „tort”, bardziej przypominające lunaparki niż model rzeczywistej kolei. Królowała wielkość modelarska TT. Obowiązywała zasada, że na każdej takiej makiecie musi być… wszystko. Niekiedy na jednym metrze kwadratowym znajdowało się 6 obiektów mostowych, tunel i kilka innych budowli. I tak właściwie do dziś część kolejowych hobbystów postrzega tutaj miniaturową kolej.
W tym roku znaczną część hali oddano do dyspozycji organizacji AKTT, czyli „TT-kowym modularzom”. Makieta ta była niewątpliwie duża i właściwie tylko to należałoby o niej napisać. No, można jeszcze dodać, że cieszyła się zainteresowaniem głównie dzieci i ich rodziców, którzy przyszli by pooglądać jeżdżące kolejki, a nie modele kolei.
Wystawcy pokazali też kilka małych „torcików”, także głownie z myślą o dzieciach. Część z nich była przeznaczona do interaktywnej zabawy najmłodszych. Naciskając różne guziki można było wywołać ruch określonych elementów, wzniecić sztuczny pożar, a nawet zainicjować uderzenie pioruna w drzewo.
Nas, jak i tych widzów, którzy przybyli na wystawę w Mittenwalde w poszukiwaniu modelarstwa kolejowego, a nie „kolejek”, najbardziej zainteresowały jednak zupełnie inne prace – te, które pokazywały prawdziwą kolej w miniaturze. Na pewno taką makietą była praca modelarzy z miejscowego klubu. Zbudowali oni model nieistniejącej już stacji w Mittenwalde (dzisiaj do tego miasteczka nie dochodzi żadna linia kolejowa), osadzonej w realiach przełomu I i II epoki modelarskiej.
Na wystawie znalazła się również – znana także w Polsce – makieta Landwitz, autorstwa śp. Michaela Kirscha – doskonałego modelarza realisty z Jeny. Co prawda Micheala nie ma już z nami od wielu lat, ale jego Landwitz – za sprawą nowych właścicieli i opiekunów makiety z klubu w Jenie – znowu „żyje” i cieszy oczy oglądających. Niektórzy zapewne pamiętają, że właśnie ta praca niemieckiego modelarza była pierwszą makietą prezentacyjną pokazaną wiele lat temu w Polsce podczas Salonu Modelarstwa Hobby na poznańskich targach. Gdy drugi raz gościła w naszym kraju to została poprzez segment graniczny połączona z dużą makietą modułową, stanowiąc tym samym fragment międzynarodowej linii kolejowej. W Mittenwalde oglądaliśmy Landwitz z dużym sentymentem, wspominając nasze spotkania z Michaelem.
Ciekawa, dość duża (a właściwie dość długa) modułowa makieta lokalnej linii kolejowej została ustawiona wzdłuż krótszej ściany hali sportowej. Grupa niemieckich modelarzy w sposób bardzo realistyczny prezentowała tam ruch pociągów – zarówno pasażerskich jak i towarowych. Były też wykonywane prace manewrowe. Typ używanego taboru był zgodny z okresem przedstawionym na makiecie. Odpowiednio dobrane do epoki były także pojazdy drogowe i elementy infrastruktury. Bardzo ciekawym i dekoracyjnym elementem była na przykład drewniana wieża triangulacyjna. Śmiało można powiedzieć, że to był prawdziwy pokaz funkcjonowania kolei w miniaturze. Szkoda tylko, że makieta pozbawiona była tła, co znacznie utrudniało jej oglądanie nie mówiąc już o filmowaniu czy fotografowaniu.
Spodobała się nam również makieta lokomotywowni z wachlarzową halą i obrotnicą oraz kompletem urządzeń do obrządzania lokomotyw parowych i spalinowych. Halę lokomotywowni częściowo pozbawiono dachu (zostawiając tylko elementy więźby), aby zapewnić możliwość oglądania tego, co dzieje się w jej wnętrzu. Prezentowano cały cykl obsługi lokomotyw. Pojazdy trakcyjne jeździły – tak jak oryginały na terenie depo – z niewielkimi prędkościami. Na drugim planie było można dostrzec zajezdnię tramwajową, a przestrzeń wlotową do stacji technicznej zamykał ciekawie wkomponowany w tło i makietę wiadukt drogowy (a właściwie jego połowa).
Należy także wspomnieć o bardzo interesującej prezentacji wielkoskalowego taboru sterowanego radiowo. Lokomotywy parowe były napędzane prawdziwą parą! Oczywiście konsekwencją takiego napędu był trochę nienaturalny, zbyt szybki ich ruch, ale precyzja wykonania takich miniaturowych lokomotyw rzeczywiście jest godna podziwu.
Wśród wystawców spotkaliśmy kilku naszych znajomych modelarzy. Jeden z nich (jak zawsze) zaprezentował kawałek starej, amerykańsko-westernowej kolei, a drugi – znaną z naszych poprzednich reportaży – wąskotorową kolej gruzową w zniszczonym podczas II Wojny Światowej Berlinie.
Całość dopełniały stoiska handlowe, pokazy samochodowych minidioram i kolejowych makiet statycznych.
Oczywiście byliśmy też my z naszymi modelami. Wielokrotnie słyszeliśmy słowa uznania. Ci, którzy przyszli tu z przekonaniem, że zobaczą kawałek realistycznego modelarstwa kolejowego chyba nie czuli się zawiedzeni, bo były osoby spędzające przy Rusinowie i Kwidzynie ładnych kilka godzin.
Ciekawostką było niewątpliwie to, że część osób przybyłych na wystawę potraktowała tę imprezę jako całodzienną atrakcję. Po zakończeniu zwiedzania sali zasiadali oni na trybunach i przez długie godziny obserwowali to, co dzieje się na dole. Później znów wracali na płytę sali albo korzystali z kącika gastronomicznego funkcjonującego przy wejściu. Frekwencja niewątpliwie dopisała. Organizatorzy wstępnie mówili o ponad 3 tysiącach osób, które odwiedziły wystawę. Zauważyć należy, że gościom dopisywał również apetyt. Wszystkie przygotowane produkty żywnościowe skończyły się tuż po południu w niedzielę, a wystawa trwała do godziny 17.
Miło nam było, gdy w sobotę w godzinach południowych odwiedzili nas goście z Polski pod dowództwem naszych dwóch kolegów Tomasza i Romana – PMMowych modelarzy. Wśród widzów było też kilka innych osób z Polski, często na stałe mieszkających za naszą zachodnią granicą. My, wystawcy obsługujący makiety, czyli Monika, Małgorzata, Sebastian, Leszek i Wojtek, wracaliśmy do domów zadowoleni. Na do widzenia Organizatorzy wystawy z e.V. Telz już zaprosili nas, Grupę PMM H0, do udziału w kolejnej edycji tej imprezy w roku 2025.