W ubiegłym roku, podczas prezentacji makiety na Expo Trains w Luksemburgu, otrzymaliśmy zaproszenie do udziału w wystawie organizowanej przez Modelleisenbahnclub 01 Münchberger Eisenbahnfreunde e.V., z okazji 650-lecia miasta Münchberg i 40-lecia działalności tego klubu.
Wystawę zaplanowano na 3-5 października 2014, czyli dokładnie wtedy, gdy w odległym zaledwie o 140 kilometrów Lipsku odbywają się wielkie targi modelarskie „Modell Hobby Spiel”. Skorzystaliśmy z tego zaproszenia i w dniu 2 października, jeszcze przed świtem, wyruszyliśmy w czteroosobowym składzie (Małgorzata, Monika, Sebastian i Leszek) do niemieckiej Frankonii, gdzie położone jest miasto Münchberg. Transportu w postaci samochodu Volkswagen T5 użyczyło nam PKP PLK S.A. Ponad osiemset kilometrowa podróż przebiegła w zasadzie bezproblemowo, z wyjątkiem nieoczekiwanej kontroli niemieckiej policji autostradowej, która zapewne zdziwiła się widokiem samochodu z reklamą akcji „Bezpieczny przejazd – zatrzymaj się i żyj!” Po sprawdzeniu dokumentów i zawartości „paki”, gdy policjanci zobaczyli „modellbahn anlage”, odjechaliśmy z życzeniami szerokiej drogi.
Ustawianie makiety (a była to ta sama prezentacja, którą pokazaliśmy w Luksemburgu) zajęło nam około dwóch godzin, po czym organizatorzy odprowadzili nas do hotelu, pokazując po drodze siedzibę swojego klubu. Po zakwaterowaniu się poszliśmy zobaczyć dworzec, a właściwie pociągi jeżdżące po starej, dwutorowej, niezelektryfikowanej linii z Norymbergi do Hof.
W piątek, po obfitym i smacznym hotelowym śniadaniu, udaliśmy się na salę sportowo-widowiskową, która w ten październikowy weekend została przejęta we władanie przez miłośników miniaturowej kolei. Odwiedzających wystawę było dużo. Bardzo dużo – jak na kameralną w sumie imprezę, w niewielkim, zaledwie dziesięciotysięcznym mieście. Oprócz makiet wystawianych przez członków klubu MEC 01 były prezentowane także makiety zaproszonych gości. Byliśmy jedyną zagraniczną ekipą przedstawiającą swoje dokonania w Münchberg. Złożył nam wizytę Burmistrz i Przewodniczący Rady Miejskiej, gratulując pięknej prezentacji. Wieczorem organizatorzy zaprosili wszystkich wystawców do swojego klubu na wspólną kolację. Były podziękowania, upominki i… tradycyjna, niemiecka biesiada. My przekazaliśmy na ręce organizatora wystawy drobny prezent w postaci kawałka wąskotorowej szyny z napisem PMM H0 i … butelkę gatunkowego trunku rodem z polskiej gorzelni. Bardzo spodobała się nam klubowa makieta, którą obsługuje się siedząc za „sterami” pochodzącymi z prawdziwej, niemieckiej lokomotywy spalinowej.
W sobotę, chyba z uwagi na piękną, niemal letnią pogodę, odwiedzających wystawę było znacznie mniej niż w piątek. Zupełnie nie przeszkadzało to nikomu w dobrej zabawie, a wręcz sprzyjało podpatrywaniu dokonań współwystawców. Dla nas hitem był mini-tartak, czyli odwzorowane w skali 1:10 funkcjonujące traki i piła tarczowa, które „produkowały” prawdziwe mini-deski i belki. Tuż obok rozłożono tory, po których poruszała się miniaturowa lokomotywa parowa z kotłem opalanym prawdziwym węglem.
Sobotni wieczór spędziliśmy na krótkiej wycieczce po starym mieście. Byliśmy też – oczywiście – na stacji, a później wraz z organizatorami zjedliśmy wspólną kolację we włoskiej restauracji.
Trzeci i zarazem ostatni dzień wystawy minął nam bardzo szybko, bo odwiedzających było znowu dużo (chociaż pogoda się nie zmieniła) i ruch pociągów na makiecie prowadziliśmy praktycznie nieprzerwanie. Odwiedzającym najbardziej podobała się lokomotywa serii Ol49, którą z dumą prezentowaliśmy publiczności. Wielu pytało o gospodarstwo w Bożympolu Mazurskim, bo przecież to klimat z dawnych Prus Wschodnich. Jak zwykle podczas zagranicznych wystaw, spotkaliśmy kilka osób mówiących po polsku lub znających Polskę. Gosia rozmawiała z panią, która – jak ona – urodziła się i mieszkała w… Giżycku, które wtedy nazywało się Lötzen i leżało w zupełnie innym kraju. Otrzymaliśmy kolejne zaproszenie, na kolejną niemiecką wystawę.
Gospodarze z klubu MEC 01 stworzyli doskonałą i przemiłą atmosferę podczas całego spotkania. Zadbali o nasze żołądki i noclegi oraz sprawili, że czuliśmy się bardzo wyróżnieni na tle innych wystawców. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni, dlatego na ich pytanie: czy możemy liczyć na przyjazd ekipy PMM H0 z inną makietą w roku przyszłym? – odpowiedzieliśmy twierdząco.
Godzina 17 przyszła szybko i niemal niespodziewanie. Po udanej imprezie zawsze z żalem demontuje się makietę, wiedząc, że to już koniec.
W ciągu niespełna półtorej godziny Volkswagen T5 zapełnił się kartonami i innymi „bambetlami” po sam dach. Żegnając się z gospodarzami mieliśmy wrażenie, że znamy się już od wielu lat.
W ten sposób, po raz kolejny, okazało się, że kolej – również ta miniaturowa – została wymyślona po to, aby łączyć ludzi.
Relacja powstała w niedzielę, w hotelu w Münchberg, zatem przed nami jeszcze ponad 800 kilometrów jazdy do domu i rozładunek samochodu.