Jak co roku…, oj – przepraszam – nie jak co roku, bo przecież w roku ubiegłym targi Modell Hobby Spiel się nie odbyły, początek października oznacza dla nas wyjazd do niemieckiego Lipska. Na kolejnej – już 25 edycji tych targów – znowu byliśmy wystawcami.
Jak zwykle wszyscy, którzy przybyli tu by zobaczyć miniaturową kolej, podążali do hali numer 3. Prawdziwi koneserzy modelarstwa – wprost do alejki z napisem Gleis 27.
Naszą tegoroczną prezentacją była makieta stacji Zielona – oczywiście w formie prezentacyjnej. Obok makiety autorstwa Marcina stanęło stanowisko warsztatowe, na którym zasiedli Tomasz i Małgorzata, a od czasu do czasu także Leszek.
Przez wszystkie trzy targowe dni Marcin wspomagany przez Krzysztofa, Andrzeja, Romana i Leszka prezentował funkcjonowanie małej stacji przelotowej na lokalnej linii kolejowej. Małgorzata pokazywała jak ze szpulki nawojowego drutu wyczarować realistyczny model drzewa, a Tomasz sadził sztuczną trawę metodą elektrostatyczną, przekonując niemiecką publiczność, że trawa wcale nie jest w 100% zielona.
Udało się nam oglądnąć inne stoiska targowe, a nawet zrealizować kilka bezpośrednich transmisji video, korzystając z możliwości jakie daje Facebook i YouTube. Zarejestrowaliśmy również około pół tysiąca filmowych ujęć, które posłużyły do zrealizowania reportażu filmowego z tej imprezy targowej.
Jest rzeczą oczywistą, że najbardziej ciekawiły nas makiety prezentowane przez innych modelarzy, kluby i grupy modelarskie. Te nam – PMM-owiczom najbliższe „ideowo” stanęły – rzecz jasna – na Gleis 27.
Obok naszego warsztatu swoje stanowisko miał Ingo Scholz, zwany profesorem saksońskiego modelarstwa kolejowego. Prezentował on prawdziwe arcydzieła miniaturowej kolei. Makieta, a właściwie niewielka diorama, z jednostanowiskową lokomotywownią i półobrotnicą oraz z zapleczem do obrządzania lokomotyw, to przykład prawdziwej modelarskiej sztuki. Fantastyczny, powolny ruch taboru i pomostu obrotnicy, doskonale wykonane szczegóły – czy potrzeba czegoś więcej? Parowóz zastępowany był też pięknie zwaloryzowaną lokomotywą spalinową, która poruszała się równie majestatycznie i… realistycznie. Obok dioramy można było zobaczyć też na czym polega sztuka waloryzacji – na przykład taboru.
Po przeciwnej stronie targowej alejki stanęło stoisko warsztatowo-pokazowe doktora Michaela Giersberga. Na warsztacie były różne drobne elementy taboru, a w części prezentacyjnej nowa, malutka makieta w wielkości H0e. Oczywiście z licznymi detalami i pięknie odwzorowanymi elementami krajobrazu.
Za rogiem oglądać było można znaną makietę śp. Michaela Kirscha – twórcy pomysłu Gleis 27. Obsługiwał ją Beniamin Edelmann. Była to nocna prezentacja. Oświetlenie makiety stanowiły jedynie lampki w budynkach, uliczne latarnie i tabor kolejowy. Wszystko w wielkości TT. Pociągi przybywały na stację końcową, zmieniały kierunek i – rzecz jasna – osygnalizowanie czoła i końca, by po chwili wyruszyć w drogę powrotną. Mała stacja końcowa, kawałeczek szlaku i stacja techniczna – a ile w tym uroku i możliwości zabawy w kolej w miniaturze.
Jens Petermann i Jochen Klingen wreszcie pokazali swój nowy model – wspaniały, wysoki most przerzucony nad głębokim wąwozem, a na nim wąskotorowy tor i – oczywiście – wąskotorowe pociągi. Aż się nie chciało wierzyć, że ten obiekt to konstrukcja wykonana z… papieru! Doskonałe zgranie tła z makietą sprawiało wrażanie niekończącej się przestrzeni. No i ta zieleń… Wystarczy w zasadzie tylko jedno słowo: Bimmlbahnerzy! I – trzeba to koniecznie dodać – filozofia modelarstwa w pełni zgodna z założeniami PMM H0. Takich jak my – którzy ciągle wracali do tej makiety i spędzili tu dziesiątki minut – nie brakowało.
Bimmlbahnerzy mieli też swój warsztat. A w nim – Norman Timpe i jego miniaturowe, fototrawione cudeńka oraz Jörg Krause z ręcznie wykonanymi modelami wagonów w wielkości 0e.
Uzupełnieniem stoiska był tak zwany stolik dyskusyjny. Nasi koledzy – modelarze z Saksonii – chętnie opowiadają o swoim hobby, o technikach modelarskich, o makietach…
Kolejna makieta pokazana w ramach Gleis 27 to praca naszego berlińskiego kolegi – Franka Tiniusa. Jest on miłośnikiem ciepłego morza, więc na jego pracach dominują klimaty włoskie – znad Morza Śródziemnego. W tym roku było podobnie. Szkoda tylko, że wraz z odejściem Franka na emeryturę odeszły w przeszłość fantastyczne wystawy modelarskie w FEZ Berlin, których był on organizatorem i promotorem.
Andreas Thiele to także modelarski profesor. Preferuje on małe formy prezentacyjne. Na tegorocznych targach miał swój warsztat, ale przywiózł ze sobą także wiele ukończonych już prac. W klimat dawnego NRD przenosił nas model typowego, socjalistycznego bloku z wielkiej płyty. Konstrukcja – trochę inna niż na naszych blokowiskach, ale klimat – dokładnie taki sam.
Panowie Hanisch’owie – oprócz znanej i opisywanej już przez nas makiety w wielkości TTi – zaprezentowali też makietę wielkoskalową, nad którą obecnie pracują. Była to przemysłowa wąskotorówka w otoczeniu prowizorycznych i nadszarpniętych zębem czasu obiektów. Skąd to znamy? Oczywiście – to klimaty z prac mistrza Marcela Ackle ze Szwajcarii. Ale – jak widać – konkurencja ostro depcze mu po piętach.
Sebastian Schmidt budował swoją nową stację przez kilka ostatnich lat. Robił to także tutaj – podczas poprzednich edycji Model Hobby Spiel, na swoim stanowisku warsztatowym. Model stacji Straßberg w wielkości H0m to wierna kopia prawdziwej stacji o tej nazwie z kolei Gór Harzu (HSB). Panuje tu klimat z przełomu lat 70tych i 80tych ubiegłego wieku. Piękna, niewielka makieta. Z pewnością zobaczymy ją jeszcze nie raz na innych modelarskich wystawach.
Obowiązkowym elementem Gleis 27 jest zawsze modelarska sofa. To tutaj odbywają się prezentacje nowości przemysłu modelarskiego. Tutaj modelarze mówią o swoich pracach. Tutaj promuje się idee modelarstwa kolejowego i wręcza nagrody laureatom różnych konkursów dla młodszych modelarzy.
W tym roku z modelarskiej sofy popłynęły też słowa uznania dla naszej ekipy. Chyba, więc, spodobało się to, z czym przyjechaliśmy na tegoroczne targi do Lipska.
Oczywiście pamiętajmy, że targi Model Hobby Spiel to jednak przede wszystkim impreza gromadząca producentów związanych z przemysłem modelarskim. Zawsze są tutaj firmy wielkie, mniejsze i te zupełnie malutkie – zwane często modelarskimi manufakturami. Wśród nich od wielu lat jest firma Inari z Polski i jej właściciel – Piotr Ciechociński. Jego metalowe modele mostów znane są chyba w całej modelarskiej Europie.
Model Hobby Spiel to także wręcz niezliczone ilości stoisk handlowych, oferujących zarówno modele nowe jak i używane.
Wreszcie Model Hobby Spiel to prezentacje klubów i organizacji modelarskich z miejscowym klubem z Saksonii na czele, stoiskiem Związków BDEF, SMV i innych – na przykład DB.
Nas, jednak, zawsze najbardziej interesują dokonania modelarzy-amatorów i prezentacje makiet kolejowych. Te – spod szyldu Gleis 27 – zostały już opisane. Teraz pora przedstawić kilka wybranych prac tworzących tak zwany Anlagenschau.
Wśród zaprezentowanych makiet w ramach tego przedsięwzięcia na pewno należy wyróżnić model rumuńskiej leśnej wąskotorówki – makietę modułową w wielkości 0e wykonaną przez grupę niemieckich modelarzy. Oglądając ją ciągle mieliśmy wrażenie, że już wcześniej widzieliśmy podobną pracę. Oczywiście, że tak! Podobną makietę stworzyli przecież modelarze z francuskiej grupy – Eskadra Świętego Michała. Jednak tam prezentowany był cały proces transportu – najpierw pustych wagonów, a później powrót – już załadowanymi drewnem. Tutaj tabor jeździł jakby trochę bez sensu. Każdy modelarz uruchamiał swoją lokomotywę wyłącznie na swoim kawałku makiety, jeżdżąc nią w tę i z powrotem. Sama makieta została wykonana ładnie. Tabor poruszał się bez zarzutu, ale – no, właśnie – brakowało tego czegoś, co obserwowaliśmy niegdyś u Francuzów – pokazania procesu transportu drewna. Nawet bardzo dobrze odwzorowany skip do transportu wagoników po stromym zboczu, kursował w tę i z powrotem, bez wprowadzania nań ładunku i odbierania go na drugim końcu. Trochę szkoda.
Obok tej makiety stanęła niewielka diorama Hansa Porschera z naprawdę wielką ilością detali. Elementem kolejowym był na niej transport wąskotorowego parowozu na naczepie drogowej. Zachwyciliśmy się ładnie urządzonymi wnętrzami budynków i scenkami rodzajowymi.
Makietę niderlandzkiego klubu MBS z charakterystycznym kolejowym mostem zwodzonym nad żeglownym kanałem już prezentowaliśmy podczas relacji z wystawy w Sedan, ale chyba należy po raz kolejny wspomnieć o tej pracy. Charakteryzował ją ciągły ruch różnych, współczesnych pociągów, który zatrzymywał tu wielu oglądających na dłużej. Komputerowe sterowanie (którego generalnie nie polecamy) sprawdziło się tutaj w stu procentach, ale przez taki sposób kierowania ruchem wszystko odbywało się cały czas cyklicznie, bez możliwości jakiejkolwiek improwizacji w prowadzeniu ruchu pociągów.
Zabytkową kolej DFB znamy, ale… w oryginale. To szwajcarska kolej wąskotorowa, wykorzystująca na niektórych odcinkach szynę zębatą. Ciągle króluje tam trakcja parowa i – czasami – spalinowa. Teraz zobaczyliśmy ją w modelu. Makietę zapowiadano jako wierne odwzorowanie oryginału w wielkości H0m. Rzeczywiście, niby wszystko było takie jak w realu, a jednak – naszym zdaniem – czegoś tu brakowało. Chyba nawet trudno powiedzieć czego. Przecież był model charakterystycznego, składanego na okres zimowy, mostu nad doliną. Były też – naprawdę ładnie odtworzone – inne obiekty – na przykład kamienne estakady. Ale jakoś nie czuło się tego szwajcarskiego klimatu, który występuje w oryginale. Może dlatego, że w tle nie było ośnieżonych alpejskich szczytów okalających tę dolinę z linią kolei DFB?
Do makiety Pocahontas wracaliśmy kilkakrotnie. Ameryka Północna z lat pary na kolei i masowego transportu węgla w wykonaniu niemieckich modelarzy. Wielkie, wręcz gigantyczne (w porównaniu z europejskimi) parowozy, ciągnące bardzo długie składy towarowe. Nabór wody na szlaku z drewnianego zbiornika ustawionego tuż przy torze. Wszystkie lokomotywy wyposażone w dźwięk. Tabor odpowiednio dobrany i zwaloryzowany. A do tego funkcjonująca bocznica z załadunkiem węgla na modelowe wagony. Ruchome taśmociągi i opuszczane zsypy. No i – rzecz jasna – sypiący się z nich węgiel. Jedynie mieliśmy pewne uwagi co do zieleni wysokiej, czyli do drzew, które wydawały się nam być zbyt „pączusiowate”. Ale, być może, właśnie tak wygląda tamtejsza, amerykańska zieleń? Na trasie linii kolejowej znaleźliśmy piękny obiekt mostowy, a w jego sąsiedztwie – charakterystyczne amerykańskie drewniane domki. Oczywiście wszystkie wyposażone we wnętrza! Jednak nie sposób było oderwać oczu od działających trzech urządzeń załadunkowych do węgla. To modelarskie mistrzostwo w każdym (dosłownie) calu. Tę makietę obsługiwali modelarze odziani w stroje maszynistów z tamtych lat. To też był ważny element tej pięknej prezentacji.
Podobne odczucia wzbudziła w nas druga makieta kolei amerykańskiej – tym razem z Niderlandów. Fredy Cohnen – jeden z pięciu jej niderlandzkich twórców – wyjaśnił nam, że to model w wielkości 0n30. Tworząc ją każdy modelarz miał swoją specjalizację. Jeden wykonywał budowle z drewna, drugi lokomotywy, trzeci był odpowiedzialny za sterowanie cyfrowe. Dowiedzieliśmy się, że to makieta kolei wąskotorowej zbudowana w amerykańskim stylu z lat 1920-1930, po której jeżdżą tylko małe lokomotywy parowe. Nie było tam diesli, ani taboru elektrycznego – tylko para. Modele odzwierciedlały oryginalne lokomotywy jeżdżące w USA przed Drugą Wojną Światową. Wtedy budowano tam dużo kolei wąskotorowych związanych z przemysłem kopalnianym lub transportem drewna.
Podsumowanie tegorocznych targów Modell Hobby Spiel pozostawiliśmy naszemu koledze z Grupy – doktorowi Franazowi Rittigowi, znanemu w całej Europie specowi od modelarstwa kolejowego, który był (jak zawsze) koordynatorem Gleis 27. Powiedział on, że: nareszcie, po przerwie spowodowanej przez nikogo nie zamówioną Panią Coronę mogliśmy znowu w tym roku zorganizować Gleis 27. Znowu po 27 torze jeździły pociągi! Przybyły tutaj z różnych części Niemiec, ale także i z Polski. Obecne targi miały też swoją poważną stronę. Dla wszystkich osób odpowiedzialnych za ich organizację dużym ryzykiem było zorganizowanie ich w czasie pandemii. Liczba uczestników została ograniczona. Odwiedzający musieli spełnić określone wymogi. Jednak mimo ograniczeń związanych z Covid19, zarówno wystawcy jak i goście przybyli tu – do Lipska. To bardzo miłe. Myślę, że jako modelarze musimy postawić się tej okropnej Pani Coronie. Przecież – mimo wszystko pracujemy. Napinamy muskuły i pokazujemy ludziom, że cały czas budujemy ładne rzeczy. Tak więc, targi poszły dobrze. Gleis 27 wszystkim sprawiło przyjemność. Było tak jak zawsze. Dziękuję, więc wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Dziękuję naszym polskim przyjaciołom. Rozmowy o modelach podczas targów, czy też wieczorem – w hotelu, sprawiają wiele przyjemności. Nie można się bać. Trzeba optymistycznie patrzeć, że pomimo koronawirusa, modelarstwo dalej żyje. To udowodnił Lipsk. Wiele osób, które tutaj przybyły mówiły, że to co robią modelarze z Niemiec, Polski, Niderlandów – trzeba kontynuować. To byłoby podsumowanie Lipska 2021.
Na koniec warto dodać, że tegoroczne targi Modell Hobby Spiel odwiedziło około 47 tysięcy osób, czyli zaledwie połowa tych, którzy przybywali tu w latach ubiegłych. Dla nas – modelarzy z PMM-u – był to następny, bardzo udany wyjazd.