W dniach 2 – 3 grudnia 2017 roku na zaproszenie Modell – Eisenbahn – Freunde e.V. Gangelt ekipa PMM H0 w składzie Leszek i Janusz wzięła udział w 22. Internationale Gangelter Modellbautage, w uroczym miasteczku Gangelt położonym tuż przy niemiecko-holenderskiej granicy.
Z racji dużej odległości (1170 km) wyruszyliśmy już we czwartek, aby po noclegu w Gryfinie dotrzeć na miejsce w piątkowe popołudnie.
Na cele wystawy udostępniono 3 kondygnacje budynku szkolnego oraz halę sportową. Polską makietę usytuowano w auli na parterze, w otoczeniu innych małych makiet kolejowych oraz wielkiej dioramy bitwy pod Waterloo. Pozostałe kondygnacje i salę gimnastyczną zajęły makiety kolejowe, modele samochodów, statków i okrętów oraz stoiska handlowe.
W sobotę jeszcze przed godziną 11 zaczęli napływać zwiedzający i to w takiej ilości, że od południa trzeba było parkować nawet 1,5 km od szkoły! Przeważali goście z doświadczeniem modelarskim, którzy zadawali wiele pytań o zastosowane przez wystawców rozwiązania techniczne i plastyczne. Miło było usłyszeć słowa uznania dla naszej prezentacji.
Odrębnym wątkiem rozmów była kwestia podziału na modelarstwo i „kolejkowanie” , które nasi goście nazywają po prostu „circus” i na równi z nami zastanawiali się skąd się to wzięło i dlaczego jest aż tak popularne. Jest to jednak bardziej popularność wśród twórców, niż wśród widzów. W porównaniu z ilością odwiedzających szkolny budynek na sąsiadującej z nim hali sportowej, gdzie pokazano duże i raczej mało realne makiety, oglądających było stosunkowo mało.
A propos kolejkowania to zauważyliśmy, że w każdej z wystawianych branż były stoiska dedykowane najmłodszym widzom. Nie były to jednak „cyrki” z pętlami nawrotnymi lub pojazdami jeżdżącymi w kółko, lecz interaktywne makiety, na których uczono zasad ruchu kolejowego, samochodowego i wykonywania realistycznych makiet.
Wróćmy jednak do zasadniczego celu naszej wizyty w Gangelt. Ja jako aktywny uczestnik zetknąłem się z taka imprezą po raz pierwszy. Jestem bardzo zadowolony z możliwości porównania swojej makiety z innymi, i nieskromnie powiem, że jest nieźle. Jednocześnie można było podejrzeć wiele rozwiązań do wykorzystania w przyszłości, tym bardziej, że nikt nie zastrzegał sobie wyłączności na zastosowane rozwiązania, a wręcz przeciwnie, udostępniano zaplecza makiet i wyjaśniano zasady tworzenia i działania prezentowanych modeli.
Dzień drugi wystawy, czyli niedziela była przez organizatorów propagowana jako Dzień Rodzinny, połączony z początkiem Adwentu i nadchodzącymi Mikołajkami.
I o dziwo (dla nas oczywiście), mimo że przybywało dużo rodzin, to tak jak w sobotę dziatwa miała dedykowane zajęcia lub była na tyle obyta z prawdziwym modelarstwem (dzięki dziadkom i ojcom), że stanowiła miłe uzupełnienie grona zwiedzających.
Należy – chociaż marginalnie – ale wspomnieć o wzorowej organizacji wystawowego „socjalu”. Posiłki były wyśmienite, a noclegi w hotelu zapewniały widok na… linię i przejazd kolejowy.
Gospodarze na zakończenie serdecznie podziękowali nam i obiecali dalszą współpracę. A my w poniedziałek pokonaliśmy drogę powrotną za co należą się odrębne podziękowania dla Leszka, za wiele godzin za kierownicą.