W dniach 26-27 luty 2022 roku w niemieckim mieście Chemnitz odbyła się kolejna edycja wystawy makiet kolejowych pod nazwą Chemnitzer Modellbahntage. Jako grupa PMMH0 pierwszy raz uczestniczyliśmy w tej wystawie. W zasadzie nasz udział był planowany już w zeszłym roku, jednak pandemia koronawirusa pokrzyżowała plany organizatorom jak i wystawcom. Publiczności została przedstawiona makieta Karnin Gorzowski w formie prezentacyjnej. Romek i Tomek do obsługi zaprosili sympatyzującego z grupą kolegę Michała. Obiekty na których odbyło się wydarzenie należą do kompleksu Targów Chemnitz (Messe Chemnitz). Dowiedzieliśmy się, że okazałych rozmiarów hala targowa ma dosyć ciekawą historię. W czasach po drugiej Wojnie Światowej obiekt służył jako hala fabryczna wytwórni silników lotniczych oraz urządzeń pomocniczych do takich silników. W hallu wejściowym nie da się nie zauważyć wyeksponowanego pokaźnych rozmiarów gwiaździstego silnika lotniczego mającego swój rodowód w tej fabryce. Co ciekawe polskim akcentem przy tym silniku jest czteropłatowe śmigło z napisami eksploatacyjnymi w języku polskim. O lotniczej historii obiektu świadczą dwie pokaźnych rozmiarów wieże usytuowane bezpośrednio przed wejściem do obiektu. Dla niewtajemniczonych może się wydawać, że stanowią one element dekoracyjny. Nic bardziej mylnego. Wieże służyły jako stelaż do mocowania silników lotniczych na potrzeby wykonania prób.
W ogóle samo miasto Chemnitz ma bardzo bogatą przemysłową historię. W czasach przedwojennych działał tu potentat przemysłowy Wanderer. Produkował samochody, rowery, motocykle, maszyny do pisania Continental. Część samochodowa, w roku 1932 stała się „jednym kółkiem” na znaczku firmy Auto Union, późniejszego Audi. W mieście znajduje się obecnie fabryka silników Volkswagena, w której za czasów Niemieckiej Republiki Demokratycznej produkowano silniki do Trabanta. Jako ciekawostkę można dodać, że Chemnitz w czasach NRD na cześć twórców socjalizmu nazywało się: Karl-Marx-Stadt.
Wróćmy do samej wystawy. Została zaprezentowana spora liczba makiet kolejowych. W zdecydowanej większości były to makiety typu tzw.”tort”. Na takich makietach ruch odbywa się nieprzerwanie. Pociągi zatrzymują się automatycznie na stacjach i ruszają ponownie. Nie ma mowy tu o manewrach. Układy torowe są zaprojektowane w ten sposób, aby na szerokości makiety można było zawrócić pociąg o 180 stopni. Dlatego często występowały łuki torów o nienaturalnie małych promieniach. Na większości makiet dominował zbyt duży przepych scenek rodzajowych, pojazdów. Niektórym twórcom zabrakło trochę umiaru. Wśród zaprezentowanych prac można było znaleźć też perełki, a właściwie perełkę. Mowa o makiecie mostu Greifenbachtalbruecke autorstwa naszych znajomych z grupy „De Bimmlbahner” Jochena Klinger i Jensa Peterman. Znana już makieta cały czas robi wrażenie precyzyjną konstrukcją zbudowanego z kartonu mostu i samodzielnie stworzonymi drzewami. Ciekawie prezentowały się dwie makiety kolei wąskotorowych. Jednak urok psuło wspomniane wcześniej przeładowanie scenkami i pojazdami. Można się podzielić spostrzeżeniem, że większość makiet prezentowano na bardzo niskiej wysokości. Takie ustawienie ma zapewne zaletę podczas prezentowania makiet dzieciom, które wtedy mogą lepiej wszystko zobaczyć. Z punktu widzenia człowieka dorosłego staje się to niekorzystne, ponieważ ogląda się makietę z pozycji „drona” i przez to nie można dobrze poczuć klimatu takiej pracy. Ciekawym, ale i trochę smutnym zważywszy na obecną sytuację za naszą wschodnią granicą okazał się nasz eszelon, pociąg wojskowy z transportem haubic samobieżnych i innych militarnych wozów. Na wszystkich dotychczasowych wystawach pojawienie się eszelonu wywoływało duże poruszenie. Czasami byliśmy nawet proszeni o jego przejazd. Tym razem jak się pojawiał było ciszej. Dało się odczuć zadumę oglądających. Stwierdziliśmy, że nie będziemy jeździć tym pociągiem. Nie wypadało tego robić. Świadczy to o tym, że fajnie jest interesować się sprzętem wojskowym, ale najlepiej takim, który stoi unieruchomiony w muzeum. Jak takie urządzenia w naszym pobliżu zaczynają robić ludziom krzywdę, to niestety zmienia się punkt widzenia.
Oprócz wystawców makiet znalazły się trzy duże stoiska handlowe, bogato wyposażone w głównie używane modele kolejowe i akcesoria do budowy makiet.
Podczas drogi powrotnej trochę przed Frankfurtem nad Odrą zachęcił nas od odbicia z planowanej trasy drogowskaz do znanej w modelarskim świecie miejscowości Goyatz. Skąd możemy znać tą nazwę? Należałoby zerknąć w ofertę modelarskiej firmy Auhagen specjalizującej się w produkcji modeli budowli. Model budynku stacji Goyatz znajduje się od dobrych kilku lat w ofercie tego producenta. Po oględzinach okazało się, ze oryginał został jednak zbudowany tradycyjna metodą, z cegły a nie z plastiku.
Wróciliśmy do domów zadowoleni z wyprawy. Poznaliśmy nowe miasto, trochę jego ciekawej historii. Nawiązaliśmy nowe kontakty. Spore zainteresowanie wśród niektórych wystawców sprawiły nasze tablice rejestracyjne zaczynające się na „FG”. Okazuje się, że od takich samych liter rozpoczynają się tablice z niemieckiego miasta Freiberg znajdującego się w okolicy. Można rzec, że czuliśmy się jak u siebie J. Organizator raczej był zadowolony z naszego polskiego akcentu. Jako grupa dostaliśmy już zaproszenie na przyszłoroczną edycję wystawy.