W Rusinowie znajdowały się niegdyś drogi wybrukowane polnym kamieniem. Wykonując makietę stacji Rusinowo Wąskotorowe, osadzoną w realiach 3 epoki modelarskiej musiałem w realistyczny sposób odtworzyć model takiej nawierzchni, nazywanej potocznie „kocie łby”. Do jej wykonania użyłem cienkiej płytki, produkowanej przez firmę HEKI (nr katalogowy 70632).
Jest to produkt wykonany z tworzywa przypominającego styrodur lub sprasowaną piankę. Należy więc postępować z nim ostrożnie, bo każde mocne przyciśnięcie spowoduje nieodwracalne odkształcenie widoczne na powierzchni. Przed przyklejeniem takiej nawierzchni do podstawy makiety musiałem wyprofilować kształt drogi. W tym celu ze szpachli akrylowej wykonałem podbudowę pod nawierzchnię drogową, kształtując jej przekrój poprzeczny w charakterystyczny luk. To takie „podwyższenie” w osi jezdni. Stare brukowe drogi zawsze są w środkowej części przekroju poprzecznego wyższe, dzięki czemu woda deszczowa szybko odpływa z niej na pobocza.
Do przyklejenia płytek użyłem kleju typu wikol. Aby połączyć ze sobą kolejne paski płytek wyciąłem końce każdej z nich wzdłuż wgłębień tworzących tzw. fugi między imitacją kamieni. Przestrzenie pomiędzy kolejnymi arkuszami uzupełniłem (z lekkim naddatkiem) szpachlówką akrylową. Po jej wyschnięciu zeszlifowałem szpachlówkę papierem ściernym o gradacji 800 tak, aby jej powierzchnia została zlicowana z brukiem znajdującym się na płytce. Następnie za pomocą rylca (wykonanego ze starego skalpela) wygrawerowałem w wyschniętej szpachlówce imitację kamieni, uważając, aby nie pokruszyć tej wyschniętej masy. Później za pomocą aerografu pomalowałem całość na kolor szary.
Okazało się, że w miejscach połączeń kolor nawierzchni nieco różnił się od tego „fabrycznego”. Dlatego zaraz po wyschnięciu farby przystąpiłem do dalszych prac. Kolejnym zabiegiem było pomalowanie poszczególnych „kamieni” na różne kolory. Użyłem do tego następujących farb: XF-84 (firmy Tamiya) oraz 71039, 71051, 71057 i 71077 (firmy Vallejo w wersji Air).
Mieszając te kolory ze sobą nanosiłem farbę za pomocą cienkiego pędzelka (rozmiar 00) na pojedyncze „kamienie”, dbając o to, aby odcień każdego z nich był nieco inny. To najbardziej żmudny proces, ale okazało się, że dzięki takiemu malowaniu można osiągnąć dużą zgodność z pierwowzorem.
Po zakończeniu malowania „kamieni” w miejscach łączeń naniosłem białą, sproszkowaną pastelę i używając twardego pędzla – wklepałem ją w bruk. Nadmiar został usunięty miękkim pędzlem. To spowodowało „wyrównanie się kolorów” bruku na płytce i na łączeniach.
Kolejnym zabiegiem było naniesienie piaskowego pyłu, o naturalnym kolorze piasku. Zasypałem dość obficie fugi tym pyłem, a następnie za pomocą palca wtarłem pył w modelowe „kamienie”.
Po „zapiaszczeniu” przyszła kolej na naniesienie na modelowy bruk wody z płynem do mycia naczyń. Zwilżenie było niezbędne przed tzw. „wikolowaniem” bruku, zaś dodatek płynu do mycia naczyń do wody spowodował, że woda utraciła napięcie powierzchniowe. Przepis na tę „zalewę” jest prosty: 3-4 łyżki stołowe wody i jedna kropla płynu do mycia naczyń (najlepiej tego o nazwie „Ludwik”).
Kolejnym zabiegiem było „zakropienie” zwilżonego bruku wikolową wodą. Zrobiłem to za pomocą strzykawki z igłą. Wodę wikolową zrobiłem wedle równie prostaego przepisu: do jednej łyżki stołowej kleju typu wikol dodałem 4-5 łyżek wody oraz 1-2 krople płynu Ludwik i całość dokładnie wymieszałem.
Po wyschnięciu kleju i wody nasz modelowy bruk powinien wyglądać tak, jak na poniższych fotografiach.
Jeśli nasza „kontrola jakości” stwierdzi, że w jakimś miejscu jest za dużo piasku, to można takie miejsce lekko zwilżyć wodą i delikatnie palcem zetrzeć nadmiar piaskowego pyłu. Jeśli jest go za mało – to można piaskowy pył dosypać, a następnie wykonać zakrapianie wikolową wodą, jak opisałem to powyżej.